Bilon: Balcerek z „Alternatywy 4” wjechał w moje struny głosowe
Obserwuj nas na instagramie:
W sercu warszawskiego Mokotowa spotkaliśmy się z Maciejem „Bilonem” Bilką. Opowiedział nam o początkach kolektywu DIIL Gang, wciąż żywych fundamentach Hemp Gru, swoim hip-hopowym talent show sprzed lat i nadchodzącym koncercie na Torwarze.
16 października na warszawskim Torwarze odbędzie się wydarzenie, którego nie można przegapić. Podczas HEMP GRU prezentuje: XX-lecie DIIL GANG wystąpią ikony polskiego rapu, które świętować będą dwie dekady istniania społeczności DIIL Gang. Bilety na ten wypełniony gośćmi koncert znajdziecie na Biletomat.pl.
DIIL Gang kończy 20 lat. Pamiętasz jak to się wszystko zaczęło?
Bilon: Pod koniec 2004 roku, kiedy wypuściliśmy pierwszą płytę Klucz, otworzyliśmy Hempshop i zaczęliśmy szyć ubrania. Weszły one na rynek w 2005 roku i to był początek DIIL-a, czyli całej przygody z ciuchami, która później dalej pomagała nam otwierać kolejne swoje odnogi, czyli tam DILL.TV, DILL Radio i tak dalej. Stworzyliśmy też grupę ambasadorów marki i całe to zrzeszenie nazwaliśmy DIIL Gang. Chcieliśmy wspierać młodych i zdolnych ziomali dookoła – robiliśmy to trochę na wariata, na czuja, w przyjacielskich relacjach, a nie ze względu na to, że ktoś akurat był na topie. Działaliśmy zgodne z rytmem serca, a nie biznesu.
Rok przed wami powstała firma odzieżowa Prosto – jak bardzo was to zainspirowało?
My też byliśmy tego częścią i rozwijaliśmy tę markę, bo wydaliśmy pierwszy album w wytwórni Prosto i nosiliśmy ich ciuchy. Nie mieliśmy wtedy jeszcze swoich rzeczy, ale już z Metodą (producent odzieży hip-hopowej – przyp. red.) zaczynaliśmy sobie szyć koszulki na występy. Mieliśmy je gotowe na koncerty przed wydaniem płyty Klucz.
DIIL to marka, ale też kolektyw. Jak oceniasz dzisiejsze kolektywy w hip-hopie – działają podobnie?
To są podobne historie, bo popularność pozwala ci na rozwijanie skrzydeł. Masz więcej kasy, więcej znajomych i każdy chce coś z tobą stworzyć. To funkcjonuje też dzisiaj na rynku w różnych ekipach. Czasem trwa dłużej, czasem krócej; czasem jest bardziej zaangażowane, czasem mniej. Dzisiaj oczywiście częściej polega to na zimnym, przekalkulowanym biznesie. A ja jak patrzę na siebie w tamtych czasach, to mogę się trochę porównać do Mike’a Tysona, który Ferrarki ziomalom kupował, a później nic nie miał (śmiech).
Tyson kupował auta ziomalom, a Bedoes kupuje swojej ekipie rolexy.
No i to jest super. Jeżeli dzięki temu wszystkiemu można pomagać i wspierać bliskich ludzi wokół, to jest to, o czym marzyłem i co chciałem robić. Tak to miało wyglądać.
Pionierzy hip-hopu w Polsce coraz częściej przywołują początki. Pezet w telewizji mówił, że za pierwsze pieniądze z rapu stać go było jedynie na dres, Liroy wspominał u nas w wywiadzie, że kiedyś nikt nie wierzył w hip-hop. A dziś to na tej muzyce można zbić największe pieniądze i zrobić karierę w kilka miesięcy. Co o tym myślisz?
To już nie hip-hop działa, ale internet. Coś się pojawia i w jednej chwili widzą to wszyscy. Marketing wpływa na ludzi i jak ci się spodoba, to możesz kliknąć i kupić coś od artysty – nie tylko muzykę, cokolwiek. To właśnie wszechobecność internetu spowodowała tak gigantyczne kariery w tak krótkim czasie.

Masz ulubieńców wśród młodych artystów? Czerpiesz z nowego hip-hopu?
Nie za dużo, bo nie mam czasu się na tym skupiać. Zauważam to bardziej pobieżnie niż wchodzę w detal. Oczywiście jest dużo rzeczy, które mogą inspirować, są ciekawe i wartościowe, a dużo jest też takiego produktu, który nie wiadomo dlaczego w ogóle istnieje. Jeden wykon i potem tego nie ma. Jest dużo młodych, fajnych twórców, którzy szukają czegoś więcej, niż tylko kasy czy popularności. Chcą coś przekazać, ostrzec młodszych. opowiedzieć o swoim miejscu, pokazać skąd się wywodzą. Ale też internet ma swoje prawa. Tam potrzebna jest masa, potrzebny jest pieniądz i biznes, który to dalej nakręca.
Czytaj też: Hemp Gru zaprasza na XX-lecie DIIL GANG!
A zgodziłbyś się, oczywiście za dobre pieniądze, usiąść jak Pezet czy Sokół w jury rapowego talent show?
Ale ja stworzyłem pierwszy taki talent show w Polsce! Nazywał „ŻYWYRAP!” – byłem tego producentem w latach 2010-2012, dwa sezony wiszą na Youtube. Od czasów pandemii próbowałem go wskrzesić i już byłem bardzo blisko, ale okradziono mnie z intelektualnej wartości. Finalnie musiałem podjąć decyzję, że zawieszam „ŻYWYRAP!”, choć myślę też sobie, że dobrze, że pojawiły się ostatnio te programy w streamingu. Kto wiesz, może jeszcze z moją koncepcją kiedyś wyskoczę, nie zamykam tej furtki.
Zawsze lubiłeś flirtować z innymi gatunkami, czego przykładem była płyta „Warszawski Rapton”. Czujesz się trochę varsawianistą? Mokotowskim bardem?
Można tak powiedzieć, bo kręci mnie ten folklor. To bardzo głęboka i nie do końca odkryta kopalnia. To też korzenie, które fajnie można wykorzystywać, łączyć je z nowym brzmieniem, w ramach przekazu, który niosę od dawna. Trochę uliczne klimaty, ale też naprowadzanie ludzi na dobrą drogę za pomocą słów i dźwięku.
Łatwo jest wejśc w takie folkowe czy patriotyczne tematy, ale trudniej robić to szczerze. Szczególnie, że tego typu projekty są często dofinansowywane.
Przypominam, że my robiliśmy utwory powstańcze jako pierwsi. Wtedy w ogóle nie było mody na patriotyzm. Wynieśliśmy to z potrzeby serca, bo babcia nam o tym opowiadała i wiedzieliśmy, że musimy przemycić to w naszych kawałkach. Mieliśmy świadomośc, że docieramy do młodych i ma znaczenie to, o czym mówimy. A chcieliśmy mówić o rzeczach wartościowych, o Powstaniu, o wojnie. To podejście, które jest na „Raptonie”, było już w pierwszych produkcjach Hemp Gru. Dojrzewało to we mnie od zawsze, bo słuchaliśmy starych warszawskich piosenek. Czasem kiedy przyimprezowaliśmy to słuchaliśmy Grzesiuka, Felka Zdankiewicza itd. W 2015 roku jak zrobiłem swój album „3xNie”, no to tam wymyśliłem właśnie pierwszy kawałek, który nazwałem „Warszawski Rapton”, a później na podstawie tego stworzyłem jakiś zarys nurtu. Nie po to, żeby to monetyzować, tylko żeby właśnie oddać hołd tym starym dźwiękom, które w dużej mierze zostały zapomniane i w ogóle nieodkryte.
W tym roku wydałeś też płytę „Chryping” z Onarem. Nawiązująć do tego tytułu – myślisz, że twój charakterystyczny, rozpoznawalny głos to jeden z kluczowych elementów twojego sukcesu. Dar od losu?
Jest na pewno coś takiego, choć myślę, że ten głos trochę sam sobie wyrobiłem w jakimś sensie. Jak byliśmy młodymi chłopaczkami i siedzieliśmy na ławce, to zawsze mieliśmy bekę z serialu „Alternatywy 4”. Była tam taka postać jak pan Balcerek. I zawsze gadaliśmy tym głosem, na każdej imprezie chrypiliśmy „Panie Balcerek!” (Bilon naśladuje Witolda Pyrkosza – przyp. red.), że później ten głos tak mi się zdarł, że ten Balcerek wjechał trochę w moje struny głosowe. Przedawkowałem Balcerka (śmiech).
Czy „Chryping” będzie miał koncertową kontynuację?
Niewykluczone, natomiast na razie o tym nie gadamy, nie ma konkretów, bo jest co robić z innymi koncertowymi projektami. Ale muszę ci powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony z tego materiału. Jest super. To Onar zainicjował tak naprawdę ten album, ja trochę byłem wtedy w takim niedoczasie, miałem inne rzeczy na głowie, a Onarek tutaj ładnie wszystko poprowadził i udało się tego dokonać.
Za moment koncert Hemp Gru i gości na Torwarze – to duży projekt, wystąpi wielu gości. Jesteś szczególnie z któregoś z nich zadowolony? Albo właśnie kogoś nie udało się ściągnąć?
Tak naprawdę zgodzili się wszyscy, do których się zwróciłem. Nikt mi nie odmówił, a to duża ekipa. Jestem mega wdzięczny całemu środowisku, że tak podeszło do sprawy, wszystkim kumplom, którzy wystąpią na tym wydarzeniu. Oczywiście na wielu imprezach później my występujemy, na ich rocznicach czy urodzinach. Mamy taki niepisany barter między nami dookoła. To działa trochę na starych zasadach i jest budujące, że jednak środowisko dalej rozumie tę istotę i się wspieramy.
Co jeszcze wydarzy się 16 października na Torwarze oprócz samej muzyki?
Będzie cała hip-hopowa strefa festiwalowa, będziemy mieli b-boi, strefę graffiti, nawijających freestyle’owców. Będą DJ-e, przed naszym występem pojawi się Jungle Scratch, czyli Cheeba z EastWest Rockers, a nasi kumple z hip-hopowej sceny wykonają swoje największe hity. Paluch pewnie zagra „Szamana”, a Sokół któryś ze swoich mocnych kawałków. Nie będę zdradzał wszystkiego, bo mają być niespodzianki. Plan jest taki, żeby zahaczyć o wszystkie ogniwa hip-hopu i żeby nie zabrakło tutaj nikogo, reprezentacji żadnej ze stron.

Podczas koncertu na pewno będzie można posłuchać waszych największych hitów sprzed lat. Jak dziś na nie patrzysz? Zdarza ci się cenzurować samego siebie sprzed lat? Zmieniać teksty? Robić poprawki?
Czasami tak, na płycie „Klucz” nie rozumiałem jeszcze rytmu muzyki za bardzo. Choć staram się nie cenzurować samych tekstów. Ale dam ci przykład – dwa lata temu wydaliśmy album „Hemp Groove”, który był zrealizowany z udziałem żywych instrumentów. Nagrywaliśmy tam stare zwrotki raz jeszcze i na przykład w „To jest to” był taki mój błąd stylistyczny, gdzie powiedziałem: „Ja zakrywam wieko / stawiam kamień na niego / Odchodzę daleko”. A teraz, jak to nagrywałem, to zarapowałem: „Ja zakrywam wieko, odchodzę daleko” i już olałem ten kamień, bo było to po prostu niepoprawne. Narzuciłem poprawkę, bo mogłem uniknąć błędu stylistycznego i to zrobiłem.
A powiedz mi, jak mają się fundamenty, które od początku towarzyszyły twórczości Hemp Gru: wkurwienie na system, jaranie i HWDP? Dalej są ważne, czy w niektórych sferach złagodniałeś?
Ja bym zrobił inny podział: wkurwienie na system, w którym zawarte jest HWDP, jaranie oraz familijność, czyli JLB: Jedność, Lojalność, Braterstwo. I jeśli chodzi o JLB to jest to wieczne – trzeba byc lojalnym wobec przyjaciół, jednoczyć familię, wspierać słabszych. Mam braciaków, z którymi do dziś się trzymamy dzięki temu, że pilnujemy tych zasad. To są ludzkie wartości od zarania dziejów po kres, które muszą być, bo jak ich nie ma, to nie ma ludzkości.
A co sądzisz o beefach między raperami? Peja vs. Tede czy Tede robiący na złość Mesowi?
Wiadomo, beefy, dissowanie, to zawsze był element tej kultury, natomiast niekoniecznie taki, w którym chcę być. Dlatego nigdy nie odpowiadam na zaczepki przez internet, staram się wszystko wyjaśnić.
Uważasz, że można z tego wyrosnać?
Może i można. Nie wiem jak to jest u ludzi, którzy pozostają do końca życia dziećmi. Fajnie mieć taki mental, być trochę dzieckiem będąc dorosłym, ale w moim przypadku jest inaczej: mam dzieci, więc sam nie mogę pozostać do końca dzieckiem. Może być we mnie element dziecka, to pozytywna cecha, ale na wiele rzeczy patrzę trochę poważniej. Nie chciałbym wyjść na jakiegoś boomera, ale beefy jakoś mnie nie dotknęły, nie kręcą i nie mam zamiaru w nich uczestniczyć.

W sercu warszawskiego Mokotowa spotkaliśmy się z Maciejem „Bilonem” Bilką. Opowiedział nam o początkach kolektywu DIIL Gang, wciąż żywych fundamentach Hemp Gru, swoim hip-hopowym talent show sprzed lat i nadchodzącym koncercie na Torwarze. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound […]
Obserwuj nas na instagramie: