Twój tatuaż=blamaż? Ten krem pozbędzie się go bezboleśnie

BLTR to Bisphosphonate Lipsomal Tattoo Removing. Na bank zapamiętacie tę nazwę, jeśli szukacie sposobu na usuwanie tatuażu. W internecie roi się od przykładów słabo zrobionych dziar. Z jednej strony mogą to być okropnie brzydkie wizerunki twarzy dzieci albo zwierząt, z drugiej imiona byłych albo chińskie znaki, które wcale nie znaczą tego, co byśmy chcieli. Do tej pory byliśmy skazani na kurację laserową, która nie dość, że bolała bardziej niż robienie samego tatuażu, to nie zawsze pomaga pozbyć się go w 100%.

Alec Falkenham wpadł na pomysł kremu, który może pozwolić usunąć niechciany tatuaż bezboleśnie. Licencja została wykupiona przez firmę Cipher Pharmaceutical i ma szansę wejść na rynek. Lek jest na razie w fazie testów klinicznych m.in. na świńskich uszach. Ze względu na całą masę przepisów, zanim uda nam się kupić ten specyfik, może minąć nawet 10 lat. Jednak warto czekać, bo za 1 cm kwadratowy będzie trzeba zapłacić ok. 4 kanadyjskich centów. Trzeba pamiętać, że aplikację będzie trzeba powtarzać wiele razy.

System działania kremu jest dość prosty. Tatuaże bledną w ciągu kilku dni od stworzenia, bo nasz organizm broni się przed obcymi ciałami. Później jednak daje sobie z tym spokój. Krem ma wywoływać podobną reakcję naszego ciała. Ma wzywać makrofagi, które będą atakować najbliższe zagrożenie, czyli tusz. Kuracja najlepiej zadziała na dziary, które mają ponad dwa lata. Istnieje jeszcze tylko pytanie, jak krem przeniknie przez zewnętrzną warstwę skóry i ile miesięcy będzie trwało takie usuwanie tatuażu.