Dzieciaki lubią jazz, czyli widowiskowe Ezra Collective i Open’er małych scen
Obserwuj nas na instagramie:
To nie Machine Gun Kelly, a nawet headlinerka SZA zrobili największe show podczas drugiego dnia Open’era. Uczestnicy festiwalu dowiedzieli się, czym jest ekstatyczna radość od jazzowej grupy Ezra Collective, Szczyla z zespołem i rapowej sensacji Metro Boomin.
Open’er 2023. Scena główna nie taka idealna
Bywa tak, że w gąszczu koncertów na dużym festiwalu nie wiadomo, którą scenę wybrać. Główna brzmi w teorii najbardziej przekonująco. To pewna obietnica tego, że wielka gwiazda przygotuje tam widowisko, o którym prawdopodobnie będzie mówić następnego dnia pół internetu. Nawet jeśli nie słuchasz jej na co dzień, chcesz tam wpaść, żeby nie mieć FOMO i przekonać się, o co tyle hałasu. Drugi dzień Open’era udowodnił jednak, że nie zawsze warto, bo może okazać się, że na mniejszej scenie w tym samym czasie odbywa się koncert twojego życia.
MGK maruda i SZA nie w formie
Błyszczące ubrania, mocna fryzura i bogata scenografia nie uratują cię od bycia bucem. Wie o tym Machine Gun Kelly, który – choć pięknie wypada na zdjęciach i śpiewa nie najgorzej – zdecydowanie nie nawiązuje zbyt pozytywnego kontaktu z publiką. Gdy nie wyszedł mu jeden z pierwszych utworów, zaczął marudzić na głos, że ludzi pod sceną jest za mało, rzucając przy tym soczyste „what the fuck”. Jak to powiedział jeden z moich branżowych kolegów: „Może najpierw nagraj coś lepszego”. Nie wiem, czy się zgadzam, bo do MGK brzmieniowo mi daleko, ale odrobina pokory na pewno nie zaszkodzi.
SZA pobiła niemal wszelkie rekordy odsłuchów w streamingu i list przebojów, dzięki swojemu albumowi SOS, jednak występ pozostawił lekki niesmak. Artystka zdecydowanie nie była w formie wokalnej, o czym powiedziała po pierwszych utworach, prosząc publikę o wsparcie podczas swojego ostatniego koncertu na europejskiej trasie. Trzeba jej to oddać – chapeaux bas za nieodwołanie koncertu, nawet jeśli czuć było, że to nie wszystko, na co ją stać. Pod koniec SZY warto było jednak pędzić na mniejszą scenę Alter.
Eksplozja modnego jazzu
Trudno nazwać Alter Stage i Tent Stage „małymi scenami”, jednak w porównaniu z Mainem zdecydowanie można je nazwać mniejszymi. Wieloletni festiwalowicze wiedzą, że to tam dzieje się często magia odkrywania. Na żywo lepiej słucha się energicznego hip-hopu, a jeśli na dodatek raper ma wsparcie profesjonalnych instrumentalistów, to połączenie idealne. Wystarczyło być na koncercie Szczyla, promującym jego album 8171, na którym występował między innymi w towarzystwie Piotra Chęckiego z zespołu Nene Heroine na saksofonie i Jana Pieniążka z USO 9001 na perkusji. Jazzowe aranżacje towarzyszące alternatywnym brzmieniom rapowym i eksperymentom gatunkowym zdecydowanie są na topie, a festiwale są najlepszym momentem na to, żeby zakochać się w live bandach.
Brytyjski zespół Ezra Collective pokazał najwyższy poziom przeżywania jazzu na żywo. Już ich zeszłotygodniowy występ na Glastonbury zajawił, że warto kierować się na nich na Open’erze, szczególnie pamiętając niesamowite jazzowe występy poprzednich edycji, takie jak koncert Kamasiego Washingtona z 2019 roku. Zespół zdecydowanie przekroczył moje najśmielsze oczekiwania. Perkusista i lider zespołu Femi Koleoso przywitał się z publiką, mówiąc, że po ostatnim koncercie w Polsce pamiętają, jak potrafimy się bawić i są przekonani, że najbliższe kilkadziesiąt minut będzie jedną wielką, radosną imprezą. Dokładnie tak było. Alter Stage zanurzył się w gęstych brzmieniach basisty TJ Koleoso, szalonych solówkach klawiszowca Joe Armona-Jonesa i mocnych momentach, budowanych przez trębacza Ife Ogunjobiego i saksofonistę tenorowego Jamesa Mollisona. Dwaj ostatni dołączyli w pewnym momencie do festiwalowiczów pod sceną, tańcząc z nimi ramię w ramię, dając mocny statement, który pasuje do tętniących brzmień z wysp ostatnich lat – jazz jest żywy i ma się bardzo dobrze. Dawno nie widziałam, żeby tyle ludzi tak dziki tańczyło pod sceną z uśmiechami na buziach, a niektórzy nawet łzami radości – pod czym się podpisuję.
Open’er i taneczny dzień drugi
Z emocjonalnego amoku wróciliśmy się pod scenę główną, gdzie wybrzmiewały już mocne rytmy Major Lazer Soundsystem. Był to strzał w policzek po tętniącym jazzie, ale zdecydowanie nie brakowało tam energii. Open’erowicze byli spragnieni rozrywki i z pewnością otrzymali dawkę tanecznego klimatu na secie producenckiego projektu, który nie pierwszy raz rozgrzewał Gdynię. A co później? Intensywny i hip-hopowy Metro Boomin, a na dokładkę dla fanów muzyki elektronicznej Maceo Plex. Po drugim dniu Open’era mogły boleć was nogi i szczęki od uśmiechów!
To nie Machine Gun Kelly, a nawet headlinerka SZA zrobili największe show podczas drugiego dnia Open’era. Uczestnicy festiwalu dowiedzieli się, czym jest ekstatyczna radość od jazzowej grupy Ezra Collective, Szczyla z zespołem i rapowej sensacji Metro Boomin. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy […]
Obserwuj nas na instagramie: