Niesłuszne 1/10. Filmy, które padły ofiarą review bombing
Obserwuj nas na instagramie:
Wspominamy siedem produkcji, które zostały skazane na porażkę przez rzesze wściekłych widzów.
Bombardują, a czasem nawet nie widzieli
Aktorska Mała syrenka miała pod górkę od momentu, gdy oficjalnie ogłoszono, że w rolę tytułowej bohaterki wcieli się Halle Bailey – dziewczyna, która nie ma ani białej skóry, ani soczyście rudych włosów. Wielu widzów nie potrafi wyobrazić sobie czarnoskórej Arielki, więc internetowe fora, portale i serwisy zaczęły zalewać kolejne fale krytyki, która nasiliła się jeszcze bardziej po premierze. Mnóstwo ludzi wystawia bowiem Małej syrence ocenę 1/10, często bez znajomości filmu. Jest na tyle źle, że włodarze IMDb, największej bazy filmowej świata, która służy milionom za wyznacznik jakości, zmodyfikowali algorytm obliczający średnią ocen, żeby ograniczyć negatywne emocje wymierzone nie w film, lecz jego inkluzywny casting. Mała syrenka nie jest jednak pierwszym przypadkiem review bombing – oto inne:
Przyrzeczenie (2016), reż. Terry George
Zaczynamy od filmu, który miał być wydarzeniem na skalę światową, epickim melodramatem, który w kosztującym sto milionów dolarów gatunkowym sztafażu przybliży międzynarodowej widowni tragiczną rzeź Ormian zorganizowaną przez Imperium Osmańskie w trakcie I wojny światowej. Historycy zgodnie uznają wydarzenia sprzed ponad stu lat za pierwsze ludobójstwo XX wieku, jednak bliżej niezidentyfikowana grupa ludzi nie ustaje w wysiłkach, by nie zyskały one medialnego rozgłosu. Nic to, że główne role w Przyrzeczeniu zagrali Oscar Isaac i Christian Bale, przed premierą i w pierwszych tygodniach dystrybucji internet zalała fala negatywnych recenzji, które sugerowały potencjalnie zainteresowanym widzom, że powstał filmowy bubel. Krótko wcześniej premierę miała podobna fabularnie Eskorta porucznika z Joshem Hartnettem, lecz ten film nie obarczał Imperium Osmańskiego winą za ludobójstwo – i zbierał lepsze oceny.
Czytaj też: Ta pieprzna scena w „Idolu” została zjechana przez krytyków
Ghostbusters. Pogromcy duchów (2016), reż. Paul Feig
Najbardziej osławionym przykładem review bombing 2016 roku był jednak reboot Pogromców duchów, jednej z najbardziej uwielbianych komedii lat 80. Sęk w tym, że w filmie Feiga, twórcy znanego z przebojowych filmów o kobietach, w głównych rolach wystąpiły… kobiety. Cztery kobiety. Zamiast czterech mężczyzn z oryginału. Trudno zaprzeczyć, że Pogromcy duchów stali się dziełem tak ikonicznym, że żadna obsada nie miałaby szans sprostać oczekiwaniom fanów, ale nie zmienia to faktu, że film Feiga okrzyknięto feministyczną propagandą na wiele miesięcy, nim ktokolwiek miał go w ogóle szansę obejrzeć, a jego zwiastun stał się w rekordowo szybkim czasie najgorzej ocenianym zwiastunem w historii YouTube’a. W łagodzeniu opinii wściekłych fanów kultowej komedii nie pomógł ani drugoplanowy występ Chrisa Hemswortha, ani grający w epizodach Bill Murray, Dan Aykroyd i Ernie Hudson, czyli oryginalni pogromcy duchów.
Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi (2017), reż. Rian Johnson
Rok później mieliśmy kolejną gigantyczną internetową grandę, która była do pewnego stopnia wynikiem kontrowersji ciągnących się za Gwiezdnymi wojnami od „drugiej trylogii” Lucasa. Fani kosmicznej sagi, która naznaczyła kino komercyjne i wiele młodych życiorysów, od dawna głośno wyrażali sprzeciw wobec kierunku, w jakim zmierzały nowe części, ale mimo to Ostatni Jedi skumulował toksyczność zrodzoną częściowo przy Przebudzeniu Mocy. Czarnoskóry Finn okazał się być stylizowany na nowego Hana Solo, a to oznaczało, że kolejny już „wielki biały bohater filmowy” został zniszczony przez poprawność polityczną. Główną rolę odgrywała dalej kobieta (bo przecież Leia grała w „pierwszej trylogii” na drugim planie). Część widzów bała się, że Luke Skywalker okaże się nagle gejem. Skala i intensywność krytyki były tak duże, że wytworzyły wokół Gwiezdnych wojen toksyczną atmosferę, która nie ulotniła się aż do dziś.
Czarna Pantera (2018), reż. Ryan Coogler
Nie mogliśmy oczywiście nie wspomnieć w takim zestawieniu o Czarnej Panterze, jednym z największych komercyjnych przebojów Disneya oraz Marvel Cinematic Universe. Cóż takiego mogło rozwścieczyć fanów, skoro – w przeciwieństwie do „propagandy LGBT” w Eternals – ta opowieść już w komiksach obracała się wokół czarnoskórych postaci? Otóż Czarna Pantera stała się do pewnego stopnia ofiarą swoich czasów (choć, jak na ironię, jeszcze kilka lat wcześniej nie mógłby powstać), gdyż wielu ludziom nie spodobało się, że ich ukochany MCU powiększy się o futurystyczną, wypełnioną afrocentryzmem historię czarnoskórego superbohatera, który wygląda na silniejszego i sprawniejszego od wielu „białych” superherosów. Review bombing, który rozwijał się prężnie przed premierą i nawet przez jakiś czas po premierze, sugerował, że Czarna Pantera to kolejny hollywoodzki przykład nierespektującej tradycji kultury „woke”.
Kapitan Marvel (2019), reż. Anna Boden, Ryan Fleck
Jednakże to, co działo się przed oraz po premierze Czarnej Pantery, wypada dosyć blado przy zakrojonej na wyjątkowo szeroką skalę internetowej kampanii negującej jakąkolwiek wartość Kapitan Marvel, pierwszego filmu w wówczas dziesięcioletniej już historii Marvel Cinematic Universe, którego główną postacią była kobieta. Co więcej, filmowcy nie tylko zmienili płeć kultowego męskiego bohatera z komiksów, ale też ukazali Carol Danvers (nagrodzona niedługo wcześniej Oscarem Brie Larson) jako silną i niezależną kobietę, która nie potrzebuje męskiej pomocy. I jako człowiek, i jako superbohaterka, gdyż moce Kapitan Marvel zbliżyły ją do tego, co w konkurencyjnym uniwersum wyczyniał Superman. To, co i jak wypisywali przed premierą filmu „recenzenci”, skłoniło serwis Rotten Tomatoes do modyfikacji wykorzystywanego od lat systemu oceniania – dziś nie można wystawić oceny czegoś, co nie miało jeszcze premiery.
Gwiazdeczki (2020), reż. Maïmouna Doucouré
Filmy pokazywane na festiwalu Sundance, najważniejszej imprezie kina niezależnego, z reguły nie wywołują dużych kontrowersji, gdyż ogląda je stosunkowo niewielu widzów. Ci zaś, którzy lubią takie kino, podchodzą do sztuki filmowej nieco inaczej niż szalenie impulsywna kultura masowa. Gdyby nie premiera na Netflixie, mało kto by zapewne usłyszał o Gwiazdeczkach, historii jedenastoletniej Francuzki o senegalskich korzeniach, która szukając swego miejsca na świecie, zaprzyjaźnia się z nastolatkami wyrażającymi swój bunt za pomocą prowokacyjnego tańca. Film odnosi się do rosnącej erotyzacji i seksualizacji życia młodych dziewczyn i zawiera szereg trudnych scen, ale nie ma w nim ani nagości, ani tym bardziej dziecięcej pornografii, o którą został oskarżony, gdy trafił do oferty Netflixa. Reżyserka dostawała maile z groźbami. W recenzjach nawoływano do bojkotów. W USA sprawą zainteresowali się członkowie Kongresu.
Piotruś Pan i Wendy (2023), reż. David Lowery
Finiszujemy przykładem tegorocznym, który w kontekście review bombing nie różni się aż tak wielce od tego, co odczuła Mała syrenka. Otóż gdy do sieci trafił zwiastun, fani powieści J.M. Barriego oraz miłośnicy jej animowanych i aktorskich ekranizacji uświadomili sobie ze zgrozą, że Dzwoneczka zagra kobieta o skórze ciemniejszej niż biała, w Piotrusia Pana wcieli się aktor o azjatyckich rysach twarzy, zaś Zagubieni Chłopcy będą cechować się sporą różnorodnością kulturową i etniczną. Natychmiast posypały się gromy i oskarżenia o „lewicową propagandę”, potem doszły zarzuty o szerzenie toksycznej kultury „woke” i tysiące inwektyw pod adresem twórców, aktorów i każdego, kto będzie śmiał iść się do kina i dobrze się bawić. Trudno dziś stwierdzić, ilu krytykujących faktycznie później film obejrzało, lecz fakt pozostaje faktem, że serwis Rotten Tomatoes uznał, że średnia ocen jest tak zafałszowana, że należy ją usunąć.
Wspominamy siedem produkcji, które zostały skazane na porażkę przez rzesze wściekłych widzów. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Bombardują, a czasem nawet nie widzieli Aktorska Mała syrenka miała pod górkę […]
Obserwuj nas na instagramie: