Rytmy filmowe: Głuchy DJ, czyli “It’s All Gone Pete Tong”


25 kwietnia 2020

Obserwuj nas na instagramie:

W nowym cyklu na Rytmy.pl przyjrzę się najciekawszym produkcjom, które przedstawiają szeroko rozumianą muzykę.

Zajrzę za kulisy najbardziej spektakularnych koncertów, żebyśmy wspólnie poznali nieznane ciekawostki z życia gwiazd. Oddam wreszcie głos tym wykonawcom, którzy zostali zepchnięci na peryferię estrady, przyglądając się jednocześnie temu, jak różny i wielobarwny potrafi być świat artystów.

Z Berlina do Ibizy

Inauguracją Rytmów filmowych będzie wycieczka do świata klubowego. Gdy myślimy o jego reprezentacji na dużym ekranie, w pierwszej chwili do głowy przychodzi kultowe Berlin Calling z 2008 roku. Główną rolę zagrał w nim niemiecki DJ Paul Kalkbrenner, dla którego był to debiut aktorski. Film wywołał niemałą sensację wśród fanów muzyki elektronicznej. Jego ścieżka dźwiękowa ukazała się na osobnym krążku, który na stałe wpisał się do kanonu współczesnego minimal techno, a sam producent zyskał na międzynarodowym znaczeniu. Tytuł sprowokował też do dyskusji o ciemniejszej stronie clubbingu. To choćby uzależnienie od narkotyków, a także nierównowaga pomiędzy życiem zawodowym a prywatnym. Zegary biologiczne artystów są powykręcany jak na obrazach Dalego, a presja nałożona przez wytwórnię i fanów potrafi być nieznośnie przytłaczająca.

Paul Kalkbrenner w filmie Berlin Calling / materiały prasowe

Pod niektórymi względami film, jaki wziąłem na tapet, przypomina nieco Berlin Calling, choć powstał cztery lata wcześniej. Przestrzenią, w jakiej Michael Dowse osadził produkcję It’s All Gone Pete Tong, nie jest jednak stolica Niemiec, a mekka europejskiego imprezowania, Ibiza. Na niewielką hiszpańską wyspę rokrocznie zjeżdżają miliony turystów. Są złaknieni nie tyle słońca i morza, co tańczenia przy muzyce elektronicznej do białego rana. Bohaterem, wraz z którym poznajemy świat tłustych basów i hektolitrów alkoholu, jest Frankie Wilde. To DJ z pierwszych stron list przebojów, którego występy wyprzedają się na pniu. W szprychy jego pozornie idealnego życia wkradła się jednak przeszkoda nie do pokonania – postępująca głuchota.

Jazda bez trzymanki

Tajemnicą poliszynela jest główna przyczyna stopniowego zaniku słuchu u artysty. Bliskie towarzystwo potężnych systemów nagłośnieniowych przy jednoczesnym braku audialnej higieny to problem, z którym mierzy się duża część grających profesjonalnie artystów. Długi esej opublikowany na łamach branżowego magazynu Resident Advisor jednoznacznie wskazuje, że niekoniecznie mile widzianymi przyjaciółmi producentów są powracające szumy w uszach. Jedni radzą sobie z nimi lepiej, występując rzadziej i zaopatrując się w wytłumiające zatyczki. Inni – w szczególności ci, którzy prowadzą niezdrowy tryb życia, często i gęsto sięgając po używki – przegrywają w ruletce, przez co w przyszłości nie usłyszą już siebie ani ulubionej muzyki. To takie samo ryzyko zawodowe jak w przypadku górników obawiających się zachorowania na pylicę albo informatyków użerających się z wadami wzroku.

Paul Kaye w filmie It’s All Gone Pete Tong

Wytrwałość bez granic

Tak rozumiany aspekt utraty czegoś cennego i nierozerwalnie połączonego z pracą sprawia, że It’s All Gone Pete Tong broni się jako uniwersalna, wielopłaszczyznowa opowieść. Protagonista zmierza w kierunku odwrotnym od tego, jaki przyjęło się prezentować w historiach z serii od pucybuta do milionera. Frankie w pocie czoła przygotowywał nową płytę, a nagle okazał się być bezużyteczny w studiu. Jego sety, wcześniej dopracowane i przyciągające tłumy publiczności, zaczęły przypominać nieakceptowalną kakofonię. DJ początkowo wypiera problem, uzasadniając swoją niedyspozycję zmęczeniem i stresem. Dopiero wizyta u lekarza potwierdza jednoznaczny wyrok, który skreśla jego dalsze plany i marzenia. Konieczność proszenia ludzi, żeby do niego krzyczeli, nie okaże się być tylko temporalną ekstrawagancją. Z dnia na dzień głuchnie coraz bardziej, a wraz z utratą słuchu zaczyna pogarszać się jego stan psychiczny. Przeszywającą, wprowadzającą w dyskomfort ilustracją tej niemocy jest scena w klubie, gdy Tong roztrzaskuje na kawałki swój sprzęt mikserski i konsoletę. Pękają kawałeczki urządzeń, pęka też serce niemogące znieść myśli, że nie będzie mógł dłużej robić tego, co kocha.

Paul Kaye w filmie It’s All Gone Pete Tong

Odbić się od dna

Julian Schnabel, znakomity malarz i reżyser, stworzył niegdyś przejmujący film Motyl i skafander. Amerykanin przeniósł do diegetycznego świata historię dziennikarza Jeana-Dominique Baubyego, redaktora naczelnego francuskiego wydania Elle. Mężczyźnie zupełnie nieznane było pojęcie snu: rozciągał dobę do granic nieskończoności, pracował po kilkanaście godzin dziennie. Życie na wysokich obrotach skończyło się w jednym momencie, gdy doznał rozległego udaru mózgu, którego konsekwencją był całkowity paraliż ciała. Dla osoby o takiej aktywności zawodowej zespół zamknięcia przekreśla wszystko. Choć od zdarzenia musiało upłynąć sporo czasu, bohaterowi udało się przekuć obezwładniające przygnębienie w niespotykaną moc twórczą. Niesiony nieposkromioną pasją stworzył bestsellerową książkę, którą podyktował stenotypistce odcyfrowującej kolejne zdania z sekwencji jego mrugnięć. Podobnie jak Bauby, tak i bohater It’s All Pete Tong przełamuje stupor, zaczynając adaptować się do nowych warunków. Na jego pozornie ślepej uliczce pojawiają się różne rozgałęzienia, jak choćby nauka czytania z ruchu ust. Nieco wyidealizowane, z pewnością nieco przerysowane, ale na swój sposób wzruszające poświęcenie prowadzi go do stworzenia płyty jako niemal głuchy DJ. Co warto dodać – nie jest to beznadziejny album, a całkiem umiejętnie skrojony materiał. Wilde może nie zostanie artystą okupującym podium na Beatport, ale mimo przeciwności losu dopina swego. Pokrzepiające fabuły pokroju tej, jaką poznajemy w filmie Dowse’a, dla sceptyków mogą zdawać się nierealne. Warto jednak pamiętać, że są jednocześnie znakomitą ilustracją tego, co potrafi zrobić człowiek walczący o własne marzenia.

Paul Kaye w filmie It’s All Gone Pete Tong

It’s All Gone Pete Tong – gdy fabuła współgra z formą

Po It’s All Gone Pete Tong warto sięgnąć również ze względu na jego warstwę formalną. Nie wspominam już tu o muzyce, która bez dwóch zdań powinna zadowolić wszystkich miłośników EDM-u i innych odmian klubowych brzmień. Na ścieżkę dźwiękową filmu złożyły się smakowite kąski od takich DJ-ów, jak Shapeshifters, Orbital czy 808 State. Uwagę zwrócą też na pewno same sceny imprez, całkiem wiernie oddające to, czego kilkanaście lat temu można było spodziewać się na Ibizie. Szczególnie interesujący jest jednak dla mnie sam gatunek produkcji, czyli mockument. W najprostszej definicji to fikcja udająca dokument, za którą często idzie chęć sparodiowania jakiejś sytuacji lub – jak w przypadku tej produkcji – wyeksponowania pewnej problematyki. Losy Frankiego zostały przybliżone w taki sposób, jakby on sam rzeczywiście odznaczył się na kartach historii clubbingu. Peanami o nim przerzucają się Carl Cox, Fatboy Slim czy Tiësto. Sam tytuł filmu nawiązuje zaś do istniejącej postaci, pracującego w BBC Radio 1 prezentera Pete’a Tonga. Tak rozumiane na granicy rzeczywistości i nieprawdy zawsze stanowi interesujący eksperyment z konwencją. W przypadku propozycji Dowse’a, która została uzupełniona o przemyślane, scenariuszowe twisty, broni się jako wciągająca od pierwszej minuty opowieść o osiąganiu pozornie niemożliwego. I – czego nie należy pomijać – o tym, że Twój ulubiony DJ za wyidealizowanym, napędzanym instagramowymi postami image’em może kryć nielubiące blasków reflektorów oblicze.

It’s All Gone Pete Tong – trailer

W nowym cyklu na Rytmy.pl przyjrzę się najciekawszym produkcjom, które przedstawiają szeroko rozumianą muzykę. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Zajrzę za kulisy najbardziej spektakularnych koncertów, żebyśmy wspólnie poznali nieznane […]

Obserwuj nas na instagramie:


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →