kadr z filmu "Uliczna gra"

“Uliczna gra”, czyli real talk o muzyce. Wywiad z Karolem “Carlo” Dyttus


09 czerwca 2021

Obserwuj nas na instagramie:

Uliczna gra to portret nie tylko jej bohatera, Karola “Carlo” Dyttus i jego zajawki, ale obraz muzyki w ogóle. Tej spotykanej na co dzień, tej pomijanej, tej czasami lekceważonej. W naszej rozmowie Karol znacznie rozszerza ponad dwadzieścia minut filmu i pokazuje ten świat swoimi własnymi oczami.

Dokument Pawła Fabianka pod tytułem Uliczna gra to skondensowany do dwudziestu kilku minut wywiad środowiskowy z kimś, kto swoją zajawkę uważa za swój świat. W filmie braknie patosu, nasycony jest za to niemalże nonszalancją. Karol, bohater dokumentu, wszystko co robi, zdaje się robić od niechcenia, lecz tu: w znaczeniu zupełnej naturalności i braku wątpliwości, czy coś się opłaca.

Mimochodem kręci się to wszystko, ten street i zdobywanie doświadczenia, aczkolwiek wynika to jedynie z pewności Carlosa i jego lekkości w orbitowaniu wokół tego rodzaju sztuki. Nietrudno oczywiście dostrzec tam i spory ciężar, związany choćby z niedocenieniem: oczami bohatera, beatbox to jednak jedyna droga, dzięki niemu, wygląda to tak kusząco. Mimo że z rzeczywistością ta machinalność niewiele ma wspólnego. Owy dysonans rozwieje Wam seans filmu Uliczna gra oraz wywiad, który Karol “Carlos” Dyttus udzielił portalowi Rytmy.pl.

Przeczytaj: „Uliczna gra” – dokument, który powstał z zajawki

uliczna gra dokument kino luna premiera

Uliczna gra – wywiad z bohaterem filmu, Karolem “Carlo” Dyttusem

Maja Kozłowska, Rytmy.pl: Jak się czułeś, kiedy Paweł zaproponował Ci zagranie w swoim filmie? Zgodziłeś się na to od razu?

Karol “Carlo” Dyttus: Propozycję Pawła przyjąłem bez wahania. Lubię nowe rzeczy, lubię doświadczać. Stwierdziłem, że to może być ciekawy projekt. Tym bardziej, że z Pawłem mieliśmy szansę poznać się wcześniej, a ja polubiłem jego energię i wizję. Co prawda nasze pierwsze rozmowy dotyczyły Minuty Stylu, jednak wszystko potoczyło się inaczej i tak oto powstał dokument.

Jak w ogóle pracowało Ci się z kamerą? Opowiadanie o swoich doświadczeniach było trudne, a może nawet inspirujące?

Karol: Wystarczyła jedna uwaga Pawła – „staraj się mówić do mnie, a nie do kamery, tak jak byś rozmawiał z kumplem o własnych przemyśleniach.” Zazwyczaj obecność kamery, czy aparatu nie działa na mnie dobrze, choć grając na ulicach musiałem nauczyć się obcować z takimi sytuacjami. W przypadku kręcenia dokumentu, wskazówka Pawła zadziałała bardzo dobrze. Po prostu poczułem się, jakbym oprowadzał znajomego po moim domu. przy okazji opowiadając, co i jak. Tak więc cała otoczka nagrań to czysta przyjemność. Najważniejsze, że byłem po prostu sobą, a to też zasługa Pawła.

Miałeś piętnaście lat, kiedy zajawiłeś się beatboxem i dalej rozwijasz swoją pasję. W filmie bardzo wyraźnie podkreślono sens, jaki ma dla Ciebie, w pewnym wymiarze nawet spirytualistyczny, kiedy mówisz o tym, że muzyka to wolność. Miałeś kiedyś chwile zwątpienia? Jak sobie z nimi radziłeś?

Karol: Bo muzyka to dla mnie rzeczywiście wolność. Wolność szeroko pojęta. Tak jak wspomniałaś – spirytualistycznie. Dzięki pasji poznałem dużo lepiej samego siebie. To taka podróż w pojedynkę, w której bardzo mocno zaprzyjaźniłem się z samym sobą, a to dla mnie jedna z najważniejszych rzeczy, jaką mogłem osiągnąć. Owszem, były chwile zwątpienia i to nie raz, jednak ja staram się podchodzić do nich jak do testu ze strony Wszechświata – testu, który ma zweryfikować to, jak bardzo mi zależy i czy rzeczywiście tak bardzo kocham to, co robię. Wydaję mi się, że każde przejście takiego małego sprawdzaniu wzmacnia mnie jako osobę, a także moją wiarę w marzenia.

Uliczna gra – “bycie swoim własnym przyjacielem pomaga zrealizować marzenia”

Parę razy w dialogach pojawiła się fraza “plucie do mikrofonu” i o ile teraz może brzmieć to żartobliwie, tak wydaje mi się, że dla nastolatka takie słowa mogły nie być łatwe do przyjęcia. Czułeś wsparcie od rodziców? Jeśli nie oni, kto dopingował i nakręcał Cię najbardziej?

Karol: Beatbox po prostu często jest tak nazywany – myślę, że to żartobliwie. Z drugiej strony, to również bardzo łatwy opis dość trudnej rzeczy. Może osoby, które to wymyśliły, miały styczność z beatboxerami, którzy rzeczywiście tylko pluli zamiast dobrze wydawać dźwięki (śmiech). Myślę, że to nie kwestia słów sprawiała mi ból, a po prostu brak poważnego podejścia do tego, co rzeczywiście było dla mnie ważne. Czyli często za tymi żartobliwymi słowami szła delikatna kpina. A chyba nie ma nic przyjemnego w tym, że ktoś delikatnie wyśmiewa coś, co dla Ciebie jest po prostu ważne.

Jeżeli chodzi o wsparcie rodziców to myślę, że reagowali tak, jak potrafili. Po prostu. Znalazłem dość nietypową pasję, więc pewnie na początku ciężko było im w ogóle zrozumieć, o co chodzi z beatboxem, jednak z czasem to się zmieniło. Poza tym dość często bywa tak, że nowe rzeczy i pomysły są wyśmiewane, czy wytykane palcami, a potem oklaskiwane. Tak już jest. Miałem pewne wsparcie wśród rówieśników. Adrian Krupa – mój przyjaciel od dzieciaka – chodził ze mną i nagrywał pierwsze filmiki na Youtube’ie, motywując do działania. Jednak uważam, że to ja byłem największym motywatorem, bo sam ze sobą spędzam najwięcej czasu i uważam, że każdy, kto ma marzenia oraz chce je zrealizować – powinien być własnym przyjacielem i wsparciem w działaniu. Bez też tego ciężko przetrwać gorsze dni.

A rodzicom po prostu dziękuję za to, że zbudowali mój charakter, dali miłość oraz za to, że zawsze miałem się w co ubrać i co jeść. Można narzekać, albo postarać się znaleźć plusy – ja wolę drugą opcję.

uliczna gra dokument kino luna premiera
kadr z filmu “Uliczna gra”

Uliczna gra: tworzenie muzyki, tworzenie performance’u

Pamiętasz swoje pierwsze wyjście na streeta? Które z takich ulicznych grań najbardziej zapadło Ci w pamięć?

Karol: Pamiętam, jak kupowałem pierwszy głośnik oraz mikrofon w sklepie muzycznym Rock’N’Roll w Warszawie. Nie wiem, skąd w ogóle wziął się pomysł grania na ulicy – naprawdę nie pamiętam – ale wiem, że od pierwszego występu poczułem iskrę, którą czuję do dzisiaj, więc wydaje mi się, że po prostu to jest dla mnie. Mam znajomych muzyków, których zapraszałem do wspólnego grania, a potem stwierdzali, że to ich nie pociąga. Nie każdy jest do tego stworzony, nie każdy potrafi się odnaleźć na ulicy i nie oceniam tego, jako dobre czy złe. Tak po prostu jest. Tak jak w relacjach. Nie każdy z każdym się lubi. W moim przypadku street art zainspirował mnie od pierwszego momentu. A który występ zapadł mi w pamięć? Ciężko stwierdzić, bo tych wyjątkowych było naprawdę wiele. Można by o tym książkę napisać.

W filmie była scena, w której podszedłeś do dziewczyny grającej na skrzypcach i zaproponowałeś, żebyście zagrali razem. Właściwie od początku, kiedy pojawiła się w kadrze, zastanawiałam się tak, czy to skończy się taką improwizacją. Często zdarzają Ci się takie spontaniczne duety?

Karol: Nigdy wcześniej jej nie spotkałem, więc stwierdziłem, że to może być ciekawy eksperyment. Tak jak wspominałem – lubię nowe rzeczy – więc to dla mnie była oczywistość, by do niej podejść i zapytać, czy chce chwilę zagrać wspólnie. Tak też powstał projekt, z którym grałem koncerty w Hiszpanii. Po prostu podszedłem do muzyków w Sewilli, zagadałem, a dalej samo się zadziało. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, dlatego lepiej spróbować, niż potem rozmyślać, co by było, gdyby.. Obecnie gram ze wspaniałym gitarzystą, Johnem Neko i naprawdę tworzymy kawał dobrego performance’u, a zaczęło się również od zwykłego zagadania.

Jak wygląda streetowa społeczność w Warszawie? Twoim okiem, twarze są te same, czy wciąż pojawiają się nowi, znacie się między sobą, lubicie się, także prywatnie?

Karol: Uważam, że z roku na rok jest coraz lepiej, jeżeli chodzi o energię. Znam się z wieloma artystami, z niektórymi bardziej lub mniej się lubimy, jednak moim zdaniem, wszyscy powinniśmy się szanować. Poniekąd tworzymy jedną wielką rodzinę, więc kto jak nie My powinniśmy być dla siebie wsparciem? Czasami zdarzają się przypadki braku kultury czy jakieś kłótnie, ale najczęściej Ci, którzy stwarzają problemy, nie mają po prostu pojęcia, czym tak naprawdę jest kultura buskingu. Od pewnego czasu stworzyła się mała paczka artystów, w której wiemy kto, kiedy i gdzie występuje, kto z kim się zmienia. Wszystko w dobrej atmosferze i w pełnym szacunku, więc jest naprawdę sympatycznie. Fakt jest taki, że w trakcie pandemii pojawiło się wiele nowych twarzy – mnóstwo artystów zostało bez pracy, część ruszyła więc na ulicę.

Ogólnie, jeżeli miałbym mieć jedno życzenie na temat kultury street artu w Warszawie, to wnosiłbym o więcej otwartości oraz szacunku ze strony publiki do artystów. Dość często jesteśmy oceniani, jako gorsze jednostki. Powiedz to w Anglii, bądź w Szwajcarii, gdzie artyści uliczni tworzą kulturę miast, a zostaniesz wyśmiany.

uliczna gra dokument kino luna premiera
kadr z filmu “Uliczna gra”

Uliczna gra – doświadczenie, misja i odpuszczanie

Wielokrotnie podkreślałeś istotę wymiany energii, to, jak ważna jest dla Ciebie publiczność oraz reakcje przechodniów. Jak sobie radzisz z deficytem mocy, jeżeli akurat tego dnia publika nie dopisuje?

Karol: Energia do postawa. Jeżeli ja, jako artysta jej nie mam – nie zainteresuję słuchacza. Natomiast, jeżeli publika nie odpowiada na moją energię – co mogę poradzić? Są rzeczy, na które nie mamy wpływu. Staram się robić swoje – po prostu. Plusem jest to, że nawet, jeżeli nikt nie słucha, to granie mogę potraktować, jako trening. Jednak nauczyłem się, że nic na siłę. Czasami czuć w powietrzu niskie wibracje, ogólną niechęć. Kiedyś cisnąłem mimo wszystko. Dzisiaj uczę się jak odpuszczać. W końcu jutro też jest dzień, a granie ma sprawiać przyjemność.

Beatbox to dla Ciebie…?

Karol: Beatbox to dla mnie dar, który dostałem w prezencie i staram się go w pełni wykorzystać. Jestem za ten dar mega wdzięczny i każdemu życzę takiego prezentu.

Po seansie Ulicznej gry widać, że muzyka to dla Ciebie wszystko. A może jest coś, co przedłożyłbyś jednak ponad nią?

Karol: Muzyka daje mi szczęście, daje mi poczucie wolności. Dzięki niej mogę wyrażać siebie i moje uczucia. Dzięki niej poznałem wspaniałe osoby, nawiązałem mocne przyjaźnie, przeżyłem niesamowite momenty w życiu, dzięki niej płakałem ze szczęścia oraz ze smutku, dzięki niej odwiedziłem wiele wspaniałych miejsc, w których poznałem bratnie dusze. Odnalazłem w sobie przyjaciela. Dzięki niej mogę też dawać szczęście innym, a to również jest bardzo ważne, by nasze działania wnosiły coś dobrego do życia drugiej osoby. Uważam, że możemy słowo „muzyka” ubrać w cudzysłów, bo w moim przypadku to zdecydowanie dużo więcej. Moim zdaniem każdy z nas ma jakiś cel, jakąś misję do zrealizowania tutaj na Ziemi.

Każdemu życzę odnalezienia własnego powołania, własnej ścieżki, a jeżeli już to masz – oddaj się temu, bo warto – mimo, iż inni mogą uważać inaczej. Czasami warto też wsłuchać się w głos pochodzący z naszego wnętrza, moim zdaniem to głos pochodzący prosto ze Źródła (Wszechświata, Duszy, Boga, Siły Wyższej – każdemu zostawiam tutaj dowolność wyboru oraz interpretacji). W każdym razie, ten głos wie, co dla nas dobre. Pytanie, czy chcemy go usłyszeć. A jeżeli już zaczniesz, to tak jak mawiał Charles Bukowski „GO ALL THE WAY”

Powodzenia!

Uliczna gra to portret nie tylko jej bohatera, Karola “Carlo” Dyttus i jego zajawki, ale obraz muzyki w ogóle. Tej spotykanej na co dzień, tej pomijanej, tej czasami lekceważonej. W naszej rozmowie Karol znacznie rozszerza ponad dwadzieścia minut filmu i pokazuje ten świat swoimi własnymi oczami. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →