„Batman: Rycerze Gotham. Pozłacane miasto”: Strach przed FOMO
Obserwuj nas na instagramie:
Czy „Batman: Rycerze Gotham. Pozłacane miasto” jest komiksem lepszym niż gra, na której została wzorowana? Podobno tak. Sama w „Rycerzy Gotham” nie grałam, za to przeczytałam najnowszy komiks od wydawnictwa Egmont i cóż…nie było tak źle!
„Pozłacane miasto” to prequel gry z 2022 roku. W Gotham wybuchła tajemnicza epidemia FOMO. Zarażeni nią ludzie zamieniają się w szaleńców atakujących między innymi sklepy, byle tylko nie uniknąć czegoś nowego — chociażby nowinki technologicznej. Batman wraz z Robinem i Nightwingiem, a także innymi bohaterami i sojusznikami próbuje rozwiązać tajemnicę wirusa oraz tego, kto za nim stoi. To nie jedyny wątek fabularny, ponieważ „Pozłacane miasto” podzielone są na dwie linie czasowe. Raz na jakiś czas przenosimy się do XIX wieku, do Gotham tamtych czasów, które również musi radzić sobie z epidemią. W retrospektywach poznajemy między innymi Batmana tamtej epoki — Uciekiniera oraz dowiadujemy się, że za spiskiem stoi Trybunał Sów.
Osobiście uważam, że akcja dziejąca się w Gotham rodem z westernów wypada zdecydowanie lepiej i ciekawiej. Już sama obecność Uciekiniera, bohatera, który broni mniejszości bardzo do mnie przemawia. Poza tym mamy tutaj dwie bohaterki, będące w tajnym związku, które psioczą na kapitalizm. To naprawdę urocze i fajnie, że do takiego komiksu wpleciono choć trochę wątków ideologicznych — jednak nie są one w żaden sposób przerysowane i przytłaczające. Poza tym klimat w tej historii jest zupełnie inny. Gotham z naszych czasów to brudne, ciemne i niezachęcające w żaden sposób miasto. Gotham z Dzikiego Zachodu nie jest kolorowe, jednak odnoszę wrażenie, że bardziej tętni życiem.
Co do bohaterów to nie ma zaskoczeń, mamy tutaj tych trykociarzy, którzy w grze grają pierwsze skrzypce. Fajnie natomiast, że jedną z tych postaci jest Nightwing. Nie wiem zbyt wiele o nim, jednak ostatnio przechodzę pewną fazę poznawania tej postaci. Fajnie zatem, że mogę to robić poprzez kolejny komiks wydawany w naszym kraju. A reszta? Batman jest Batmanem, czyli oschłym i mrocznym strażnikiem porządku. Robin zaś jak zawsze dodaje nieco luzu, a przynajmniej ja tak odbieram tego bohatera, gdy tylko się gdzieś pojawia.
To, co niewątpliwie jest dużym plusem w komiksie Evana Narcisse to rysunki, za które odpowiada Abel. Ja chyba nie mam zbyt dużych oczekiwań wobec warstwy graficznej, zawsze przekładam ponad nią to, jak komiks jest napisany i rzadko kiedy coś mi wizualnie nie odpowiada. Mimo to te rysunki tutaj są naprawdę dobre! Zarówno w Gotham współczesnym, jak i Gotham sprzed kilkuset lat. Dobrze się na to patrzy, z przyjemnością i bez znużenia.
Nie miałam żadnych oczekiwań wobec „Pozłacanego miasta”. Nie oszukujmy się, to nie jest wybitna historia. Jest co najwyżej okej. Jednak chyba nigdy nie miała być wybitna. Jej celem było wprowadzenie czytelnika do gry i myślę, że dobrze spełnia swoje zadanie. Czy zachęca do rozgrywki? Z tym już nieco gorzej, ale może to przez ogólny odbiór „Gotham Knights” na całym świecie. Nie mniej komiks Narcisse’a wciąga od samego początku i gwarantuje naprawdę ciekawą intrygę. Raczej nie wrócę do niego w przyszłości, jednak fajnie było coś takiego przeczytać. Głównie dla samej ciekawości i tego, by nie złapał mnie syndrom FOMO.
Ocena 7/10
Dziękujemy wydawnictwo Egmont za dostarczenie tytułu do recenzji.
Czy „Batman: Rycerze Gotham. Pozłacane miasto” jest komiksem lepszym niż gra, na której została wzorowana? Podobno tak. Sama w „Rycerzy Gotham” nie grałam, za to przeczytałam najnowszy komiks od wydawnictwa Egmont i cóż…nie było tak źle! „Pozłacane miasto” to prequel gry z 2022 roku. W Gotham wybuchła tajemnicza epidemia FOMO. Zarażeni nią ludzie zamieniają się […]
Obserwuj nas na instagramie: