Marie Marou

Pezet o „Muzyce Klasycznej”: to świetna płyta, ale muzycznie, nie tekstowo [wywiad]


05 kwietnia 2022

Obserwuj nas na instagramie:

Pezet wprowadził nas w kulisy tworzenia albumu Muzyka Klasyczna, który współtworzył również Noon. Kto pierwotnie miał wyprodukować krążek i dlaczego mógł się obrazić? Czyja zwrotka nie znalazła się w 5-10-15? Która kultowa fraza nie jest po polsku? O tym i wielu innych rzeczach przeczytacie poniżej.

Krzysztof Nowak, Rytmy.pl: I tak nie uciekniemy od tej kwestii, więc od niej zacznijmy. Czy albumy z Noonem traktujemy jak twoje solówki?

Pezet: Ja je tak traktuję. W tamtych czasach ten sposób działania był jeszcze popularny w Stanach Zjednoczonych – było kilka podmiotów muzycznych, które tworzyli producent i MC. Poza tym wiesz, w warstwie tekstowej i wokalnej, nie licząc gości, jest to mój solowy album. Bez dwóch zdań.

Dobra, to klasyfikację mamy za sobą. Powiedz mi – czemu wchodzący w dorosłość człowiek i raper już nagrywający w składzie myśli sobie: tak, to czas, by wydać solo?

Pezet: Powiem szczerze – nie pamiętam, jak to u mnie wyszło. Wydaje mi się, że gdy stawiałem pierwsze kroki w muzyce, to nie byłem jeszcze tego wszystkiego pewny. A gdy już tej pewności nabrałem, to od razu wiedziałem, że chcę iść twórczo na swoje. Że chcę zamknąć projekt w jakiejś formie, że mam na tyle indywidualne podejście, że praca w składach zawsze będzie się dla mnie wiązać ze sporymi kompromisami. Oczywiście ta też się z nimi wiązała, bo był wspomniany Noon, musieliśmy uzgadniać rzeczy. W sumie może na dobre mi to wyszło.

Wspomniałeś o byciu w składzie. Coś jeszcze się za tym kryje?

Pezet: Drugi album Płomienia nie okazał się dużym sukcesem. Był zrobiony chaotycznie, był zbiorem luźnych pomysłów. Dokooptowaliśmy trzecią osobę i jeszcze na dokładkę zmieniliśmy wydawnictwo – byliśmy w największym labelu tamtych czasów, ale wciąż wspominam to średnio.

Tym samym przygasiliście Płomień. Nie zgasł do końca, ale jednak przygasł, bo i Onar poszedł sam z innym producentem po swoje.

Pezet: Nawet wcześniej niż ja, bo już w 2001 wypuścił album. To też mógł być powód, przez który ostatecznie nabrałem chęci i odwagi. Chciałem pokazać, jak chcę robić muzykę, ale nie obraziłem się na niego. Nie zostało to okupione żadnymi antagonizmami w zespole. Owszem, w tle był też beef Obrońców Tytuł z Gib Gibonem, a my byliśmy po przeciwnych stronach. Tyle że my nie mieliśmy konfliktu. Po prostu rozmył nam się kontakt, bo interesowaliśmy się różnymi od siebie rzeczami. Byliśmy młodzi, poszukujący. To dlatego zacząłem kilka projektów…

Jakich?

Pezet: Krótki żywot miała chociażby L’ekipa tworzona przez mojego brata, Kreta i mnie. Powstały cztery kawałki, które wyprodukował Praktik. Nie ujrzały światła dziennego, nie udało nam się sfinalizować materiały.

Pezet / Noon – Re-fleksje (Muzyka Klasyczna)

Trochę miotałeś się artystycznie, a w innych materiach? Jak wyglądało wtedy twoje życie?

Pezet: Chyba nie pracowałem. Właściwie to był pierwszy moment, gdy zacząłem myśleć o sobie. Miałem w głowie to, że jestem po liceum, nie za bardzo wiem, co mam robić. Czy się uczyć, czy pracować, czy też może robić muzykę. Niektórzy mieli już za sobą sukcesy rapowe, ale to były zupełnie inne czasy. Jedna wielka niewiadoma. Klimat w moim domu rodzinnym można streścić słowami: co ty, chłopie, robisz ze swoim życiem.

Raczej decyzja o solo tego nie zmieniła?

Pezet: Niestety nie, a ja z czasem stałem się bardzo zdeterminowany. Tamta płyta wręcz ze mnie wypłynęła, czułem straszną zajawkę. Wiem, jak to brzmi w 2022 roku, ale na początku lat 00. tamto słowo więcej ważyło. Do tego, kiedy zaczęło iść po mojej myśli, w naszym otoczeniu pojawił się DJ Panda. Okazało się, że w Warszawie jest koleś, który robi rzeczy jak Dilated Peoples czy Gang Starr. Stary, to było coś. Ktoś to u nas umie zrobić! Do tego tworzyć refreny z cutów. Kosmos.

Dobrze, to co miał Noon jako osoba i twórca, czego nie miał nikt inny, że postanowiłeś zrobić z nim krążek?

Pezet: O tym za chwilę. Początkowo chciałem robić Muzykę Klasyczną z kimś innym.

Czyli z kim?

Pezet: Z Praktikiem. Chyba nawet Ukryty w mieście krzyk został nagrany na jego bicie. Nawet nie dopytuj, nie mam tego na dysku.

Co poszło nie tak?

Pezet: Szczerze mówiąc – Praktik mógł mieć do mnie o to żal. Jakoś tak zwyczajnie zniknąłem z tego projektu. On robił super rzeczy, ale miał dużo więcej groove’u. Był świetnym producentem, który samplował i słuchał płyt z winyli, lecz był także jazzująco-funkujący. Noon miał zaś ciemny pierwiastek, często opierał bity na smyczkach. Napisałem do niego, choć wcale nie znaliśmy się jakoś dobrze: chodź, robimy razem płytę. Odpisał, że musi się zastanowić. Reszta jest naszą historią.

Nie tak szybko – wróćmy do pytania o wyjątkowość.

Pezet: Świetnie brzmiał, a jego produkcje były najbliżej tego, czego wtedy słuchałem – truskulowy Gang Starr, ale jednak z zacięciem podwórkowym, a nie inteligenckim jak Native Tongues. Często skręcał też w europejską, głównie francuską stronę, no i jego bity niosły ze sobą ładunek emocjonalny. My Polacy mamy słowiańską naturę, musimy mieć czystą, rzewną, polską emocję. To był jego styl.

Przeczytaj także: mniej znane gościnne zwrotki Pezeta

No właśnie, w wywiadzie w Klanie…

Pezet: Na pewno nie będę pamiętać.

Spokojnie, przypomnę ci. Wspominałeś w nim, że Noon nie był otwarty na wszystkie twoje pomysły. Pamiętasz jakie?

Pezet: No i widzisz, no i nie pamiętam. Wydaje mi się, że były z mojej strony zapędy jak z późniejszej Muzyki Rozrywkowej. Chciałem go przekonać do większej ilości takiego rapu imprezowego, tanecznego, o płytkich relacjach damsko-męskich. Noon tego nie czaił, był, jak mówiłem, emocjonalny. Świetnie się jednak zgraliśmy, przemyciliśmy też pseudotaneczne kawałki, które dziś najmniej lubię. Uprzedzając pytanie – tak, chodzi o Senioritę.

Rozwiń.

Pezet: Chodzi o tekst. Jezu, jaki to był dziwny czas… Wszystko musiało się rymować – podwójnie, potrójnie. To było strasznie grafomańskie.

Jak to się mówi: nie brakuje głosów, że wers: mokra jak Bonaqua to wers niekonieczny.

Pezet: Cóż, to bym wyrzucił w pierwszej kolejności. Nadal mam jednak taki problem rapowy, że tworzę tekst, głowa mi paruje i jestem w stanie znaleźć ci do każdego słowa 40 rymów. Wszystkie są w mianownikach, na nazwach własnych, rarara, każdy truskulowiec by się posikał ze szczęścia. Teraz wypieprzam takie rzeczy do śmieci, bo to właśnie grafomania. Czysty przerost formy nad treścią, niezawierający żadnej myśli. Wtedy tego nie wiedziałem, miałem raptem 21 lat. I tak, przyznaję – gadamy o świetnej płycie, ale muzycznie, nie tekstowo. A flow? Tu jest sporo fajnych rzeczy.

Pezet / Noon – Seniorita (Muzyka Klasyczna)

To co jeszcze byś wyrzucił?

Pezet: W drugiej kolejności – frazę ukryty w mieście krzyk, czyli kultowe sformułowanie.

Też przyznaję – teraz to się trochę zdziwiłem.

Pezet: Wciąż je bardzo lubię, w końcu się przyjęło i zostało elementem polskiej popkultury. Cieszy mnie to. Tylko że gdy rozkładam tę zbitkę słów na czynniki pierwsze, to nie mam wątpliwości – to nie jest po polsku. Na swoją obronę mam, że to również kwestia mody z USA, te zapisy typu Warszafski Deszcz, Nastukafszy. Były różne dziwne zabiegi, te szyki przestawne, niegramatyczności. Niektórzy tworzyli nieświadomie, inni z premedytacją. U mnie w grę wchodziły obie te rzeczy.

Dwie rzeczy, dwóch artystów. Wszystko się zgadza. No prawie, bo byliście z Noonem dwoma skrajnie różnymi żywiołami. Jak wyście się dogadali?

Pezet: Nie było tarć i kłótni, chociaż faktycznie jesteśmy z innych bajek światopoglądowych i życiowych. Mamy też inne spojrzenie na robienie kariery w Polsce, no i inne spojrzenie na muzykę. Mimo tego zawsze podobały mi się jego rzeczy i cieszę się, że współpracowaliśmy. Miałem te moje szatańskie pomysły, miałem również większe skłonności do kserowania opcji zza Oceanu. On mniejsze, bo robił bardzo swoje rzeczy.

Nie próbował ci tego wyrugować?

Pezet: Zupełnie nie, robił swoje. Nie byłem przekonany do wszystkich jego pomysłów, ale z perspektywy czasu uważam, że były dobre. Mogę pójść w małą dygresję?

Jasne.

Pezet: Gdy robiliśmy drugi album to Noon był już dużo mniej rapowy, a ja nadal chciałem robić rap. Podczas tworzenia kawałka W branży zaproponował mi bardzo długi instrumental i gdzieś tam zwrotkę. Byłem jak: kurwa, gościu, what the fuck? A gdzie refren, gdzie ten rap? To też wyszło nam jednak na dobre. Chwilę później słuchaliśmy numeru Electric Light Orchestra i Roots Manuvy i właśnie tam pojawił się taki patent. To mnie chyba przekonało. Albo coś mi się pochrzaniło. Później chciałem za wszelką cenę nagrywać rap, poszedłem w dirty south i na końcu zrobiłem Rozrywkową. Teraz jednak hołduję zasadzie z pierwszej płyty: róbmy coś nowego, ale nie jak Travis Scott, tylko jak my.

Ukryty w mieście krzyk Pezeta i Noona (Muzyka Klasyczna) w nowej wersji

Stałe pozostaje także to, że trzymasz się na różnych etapach kariery jednego głównego producenta. To pozostałość z dawnych czasów?

Pezet: Fakt, lepiej mi się tak pracuje. Sam przecież nie umiem produkować, mam tylko wyrobione ucho do bitów, więc od czasów z Noonem działam tak: dostaję bit, rejestruję tekst, mam spokój. A jak człowiek pracuje z kilkoma producentami naraz, to musi dużo rzeczy wymyślać, a ja nie lubię być organizatorem. Jestem człowiekiem od nagrywania.

Mówisz tak dużo dobrego o samej muzyce z Klasycznej, że muszę spytać – naprawdę niczego byś z niej nie wywalił?

Pezet: Serio, wyrzuciłbym tylko teksty. Muzycznie było w punkt, bardzo spójnie. To produkcja wpisująca się w swój czas.

W tym wspomnianym 5-10-15 miał się podobno pojawić Eis, ale niespodziewane Mes wjechał ze zwrotką, nie tylko refrenem.

Pezet: Może i tak było, ale wydaje mi się, że tam miał być Łona.

Dobra, teraz jestem zszokowany.

Pezet: Nie wzięliśmy jego zwrotki, choć bardzo się lubiliśmy z chłopakami ze Szczecina – zresztą nadal tak jest. Łona podszedł do tematu bardzo żartobliwie, a my chcieliśmy czegoś innego. Chodziło o rap z elementem humorystycznym, ale jednak na poważnie, nie groteskowo. Tymczasem nagrał o tym, że poznał jakąś strasznie starą laskę. Koniec brzmiał mniej więcej tak: ona ma, coś tam, osiem dych, mógłbym kręcić z jej wnuczką. Zmieniało to wydźwięk całości.

Dość drastycznie.

Pezet: Nie chcę za to przyznawać sobie nieuprawnionych zasług, ale jest trochę tak, że Mes debiutował na naszym albumie. Ależ on był kotem! Podszedł playersko do tematu, adekwatnie do naszego wieku. Wyszedł przedziwny kawałek o bardzo młodych laskach. Jak tak teraz sobie myślę…

No, raczej ciężko, żeby pojawił się w 2022.

Pezet: Prawda, ale ktoś, kto ma 21 lat, ma prawo nagrać taki numer. 27 lat – już nie. Słuchałem ostatnio płyty Maty, który ma przeróżne treści. Po odsłuchu pomyślałem sobie: no tak, tak się w takim wieku myśli.

Pezet / Noon – Zimnafuzja (Muzyka Klasyczna) (feat. Fokus)

Raz jeszcze wywołując Łonę – czy jakieś inne kawałki kryją podobne tajemnice?

Pezet: W Rap robię zabrakło Jotuze.

To akurat znana sprawa.

Pezet: Jest jeszcze temat z Zimnąfuzją. Nie będę bawić się w ładne słówka – chciałem zmienić swoje zwrotki, bo były i są chujowe. Już wtedy to wiedziałem. Chyba zabrakło czasu i pomysłu, żeby je czymś zastąpić. A Fokus wjechał strasznie grubo.

Ciężkie jest życie gospodarza… Czemu właściwie uważasz, że ten występ był i jest, jak to określiłeś, chujowy?

Pezet: To skrajny przykład grafomanii, którą już trochę wałkujemy. I to taki, że nie pamiętam nawet pół wersu z tego numeru, wyparłem to. Tylko dobry bit i świetny Fokus, nic więcej.

Jak zatem wyglądał podział prac? Poza oczywistościami.

Pezet: To, o czym ma być dany utwór, było na mnie. Podsuwałem też referencje muzyczne: dużo Francji, Shurik’na, poza tym wspomniany Gang Starr czy Mobb Deep. Takie mieszane zajawki. Chwilę wcześniej funkcjonowałem w Obrońcach, którzy byli truskulowi i freestyle’owi. Szybko zacząłem się na to obrażać, bo byłem przekonany, że należę do czegoś innego, jestem chłopakiem z podwórka. Bardziej pociągały mnie i imponowały mi złe rzeczy. Ale Mikołaj i tak robił tak, jak uważał. Weźmy To tylko ja. Nie chcę skłamać, ale gdy dograłem się na Nie ma czasu pomyśleć i usłyszałem przedpremierowo Friko, to już wiedziałem, że chcę mieć tak samo na płycie.

Była też plotka, że mogłeś dołączyć do Grammatika. Prawda czy fałsz?

Pezet: Nie przypominam sobie tego, może były jakieś śmichy-chichy. Przecież dołączył Ash, to byłoby trochę bez sensu. Za to Stare Miasto miało podejście jak A Tribe Called Quest w kwestii ukrytego członka. Żartowaliśmy, że to ja nim jestem.

Co do samego, jak już ustaliliśmy, solowego debiutu – były jakieś trudności?

Pezet: Nic nie było trudne! To niesamowite, bo teraz ludzie mają takie skillsy, że gdy ich słucham, to myślę sobie: ja tam w ogóle nie mam flow, takie to wszystko mówione. Propsowano mnie za tę Senioritę na zasadzie: wow, gość nawija wersy bez łapania oddechu, do tego szybko. No i faktycznie wtedy w studiu uważałem, że ja mam tu styl i skill, a wy, kurwa, nie macie. Czułem się lepszy, świeższy. Po 20 latach rzeczy zdezaktualizowały się warsztatowo. Dziś ludzie śpiewają, są inne techniki nagrywania wokalu, jest background.

Przeczytaj także: kawałek #1 Pezeta w nowej aranżacji

Masz jakieś anegdoty z tego okresu, jeśli chodzi właśnie o nagrywki?

Pezet: Niespecjalnie. To była taka typowa praca nad albumem. Nie wiązało się to z wariackimi rzeczami, zupełnie nie. Mimo tego nadal mówię ludziom, z którymi teraz tworzę krążki: pierwszy album robisz całe dotychczasowe życie, każdy kolejny – raptem dwa lata. Najpierw są doświadczenia od urodzenia do danego momentu w życiu, potem tylko bieżączka.

Skoro czekałeś na tę płytę całe życie, to co poczułeś w dniu premiery?

Pezet: Stary, pamiętam to jak dziś. Chociaż nie, w sumie pamiętam coś innego. Dwa dni po premierze albumu łaziłem po Ursynowie z chłopakami, którzy mieli jakiś mini jam graffiti i poszliśmy w stronę Związku Walki Młodych. Oni zostali i malowali, a ja wracałem sam. Nagle usłyszałem, że z otwartego okna na trzecim czy czwartym piętrze w bloku leci na cały regulator kawałek Te same dni, te same sny. Powiedziałem sam do siebie: kurwa, coś się zmieniło. I poczułem ogromną dumę.

Jednocześnie uznałeś, że zrobiłeś wielką płytę?

Pezet: Nie, to akurat później. Dziwna akcja. W wakacje jechaliśmy na jakieś koncerty nad morzem, a ja nadal byłem typkiem, który mieszkał jeszcze z rodzicami. Wchodzę na dyskotekę, napierdala Seniorita, wszyscy pochodzą, robią sobie ze mną zdjęcia. Podchodzą do biednego, łysego typka w okularach. Szokujące.

Czyli miałeś obawy, jak zostanie przyjęty ten materiał?

Pezet: Właśnie nie. Oczywiście pojawiły się jakieś negatywne zdania z ulicznej części sceny, że to takie za grzeczne czy sialala. Miałem to w dupie. W tamtym czasie było to zrobione tak, jak trzeba. Finansowo tez przyniosło efekt. Niedługo później wyprowadziłem się od rodziców, a jak jechaliśmy na koncert, to dostawałem 2000 złotych. To była miesięczna pensja mojej mamy.

Mogłoby ci zaszumieć w głowie. Jak po sukcesie debiutu.

Pezet: Była sodówka, ale nie tak wielka jak przed Rozrywkową. Wtedy fortunnie miałem dużo pieniędzy, dużo imprezowałem, mieszkałem sam, podrywałem dziewczyny. Odjebało, co tu kryć. Ale to też dość umowne, bo i tak byłem biedny jak mysz kościelna. Oczywiście w porównaniu do ludzi, którzy naprawdę mieli pieniądze.

Tak zupełnie zmieniając temat. Wyrzuciłeś jakąś swoją płytę do kosza, zanim się ukazała?

Pezet: Całą? Nie.

Pół?

Pezet: Jeszcze inaczej. Pamiętasz taką dziwną rzecz jak Muzyka Emocjonalna?

Pamiętam, ale nie wiem, czemu uważasz ją za dziwną.

Pezet: Bo to specyficzny epizod w moim życiu, w ogóle nie traktuję tego w kategoriach rapu. To jakiś twór muzyczny, wyrzyg miłosny.

Chodzi ci o to, że chętnie byś go starł?

Pezet: Nie, nadal lubię ten materiał. Gadałem jednak ostatnio o tym z Ajronem, bo to on, a nie Zjawin miał go wyprodukować. Ten krążek miał się nawet inaczej nazywać. Co ciekawe, Ajron nadal ma jakieś rzeczy z tego projektu, ale zabroniłem mu tego wypuszczać.

Pezet / Noon – To tylko ja (Muzyka Klasyczna)

A na tę dwudziestkę Muzyki Klasycznej coś wypuścisz?

Pezet: Moja firma odzieżowa KOKA odpala okolicznościowy merch. Dużo zmian zaszło w tym podmiocie i w tym roku będzie się tam działo zdecydowanie więcej.

Było, nie było: w tym wspomnianym roku masz cztery juble, bo jeszcze Poważna kończy 18 lat, Rozrywkowa – 15, a Radio Pezet – 10. Jest co oblewać.

Pezet: Kurde, nie myślałem o upamiętnianiu całej reszty poza Muzyką Klasyczną. Dużo będzie się działo w związku z nowym albumem, będzie młyn.

Dobra, w takim razie seria szybkich pytań. Album-album, a nie EP-ka?

Pezet: Jesienią ukaże się mój kolejny solowy album. Więcej nie zdradzę.

Okej, to na koniec coś innego. Masz prawie 42 lata – tak wyobrażałeś sobie kiedyś siebie?

Pezet: Nie. Ale cieszę się, bo dobrze mi z tym, kim jestem i jak się czuję. Gdy byłem 20-latkiem, to myślałem, że nie będę rapować w wieku 30 lat. Teraz sądzę, że do 50. roku życia i koniec. Nie ma tego złego. Na szczęście przeszedłem z trybu niszczenia się do budowania samego siebie.

Pezet wprowadził nas w kulisy tworzenia albumu Muzyka Klasyczna, który współtworzył również Noon. Kto pierwotnie miał wyprodukować krążek i dlaczego mógł się obrazić? Czyja zwrotka nie znalazła się w 5-10-15? Która kultowa fraza nie jest po polsku? O tym i wielu innych rzeczach przeczytacie poniżej. Zobacz także Nowe seriale, na które warto czekać w 2024 […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →