Chlej, ćpaj, dymaj, powtórz! Subiektywny przegląd obleśnych kapel


16 sierpnia 2016

Obserwuj nas na instagramie:

Rock and roll praktycznie od początku miał opinię muzyki buntu, a jego luminarze huncwotów, dla których hulaszczy tryb życia był stałą grawitacyjną. Dziś krótki subiektywny przegląd najbardziej niegrzecznych rockowych sztuk. Zapnijcie pasy.

Pięćdziesiąt z hakiem lat temu niewinne dziewoje doznawały wypieków, ataków histerii, a wreszcie omdleń, kiedy młody podówczas chłopak z Tupelo w Mississipi wykonywał swój charakterystyczny ruch biodrami. Elvis-the-pelvis, sceniczna imitacja ruchów frykcyjnych, był niemal nie do pomyślenia w konserwatywnej Ameryce, a bigoteryjni rodzice widząc go, zabraniali dzieciom chodzić na koncerty swojego idola.

W tym samym czasie konkurent Presleya, Jerry Lee Lewis, szalony pianista z Luizjany wywołał powszechne odium biorąc za żonę trzynastolatkę. Od tego czasu było tylko gorzej, a rock zupełnie słusznie zaczął kojarzyć się z rozwiązłym seksem, ale również nadużywaniem alkoholu i prochów, wspomnieć choćby związane z ćpaniem zejścia, wianuszek muzyków z historią bytności na wszelakich terapiach i odwykach.

Dziś jednak nie będziemy opowiadać łzawych historii o “klubie 27” czy kolejnych związanych z używkami zgonach. Nie będziemy też przytaczać anegdotek z backstage’u. Zamiast tego zrobimy subiektywny przegląd artystów i kapel, które z bycia niegrzecznymi, czy wręcz obrzydliwymi, uczyniły element swojego scenicznego emploi albo przekazu merytorycznego. Podkreślam słowo “subiektywny”.

Obleśne kapele Nashville Pussy

Nashville Pussy

Mało co kojarzy się z pijaństwem i prymitywizmem równie mocno, jak figura amerykańskiego rednecka. Mieszkającego na prowincji amerykańskiego południa ubranego w czapkę z daszkiem i ogrodniczki absolwenta najwyżej kilku klas podstawówki, który jeździ ciągnikiem, współżyje z nieletnią siostrą, a w najlepszym razie realizuje się zawodowo jako kierowca ciężarówki. Taki właśnie etos rockowego chama, wspartego kowbojskim kapeluszem i flagą Konfederacji, uprawiała kiedyś formacja Nashville Pussy. Na legendarnej już odrobinę płycie Let Them Eat Pussy znalazło się więc wszystko. Klepanie po dupsku, robione cycki, rozbijanie butelek z piwem na głowie adwersarza i oczywiście… siarczyste bekanie. Zobaczcie sami.

W podobnym kierunku idzie wiele kapel inspiracji szukających w klimatach południa: stoner rockowych czy southern rockowych. Choćby pochodzący (paradoksalnie) z kanadyjskiego Quebeku Dopethrone, którzy przy okazji ostatniej płyty czarowali nas takim oto, kompleksowo dosyć traktującym używki, klipem:

W zupełnie inną stronę utracjuszostwo ciągną z kolei parodyści sleaze metalu z kalifornijskiego Sunset Strip, czyli Steel Panther. Ci, z kompletnie już satyrycznych pozycji, udają, że wcale nie są profesjonalnymi muzykami sesyjnymi z nielichym dorobkiem, ale i nielichą przesługą lat, ale zapomnianymi przez czas i szerszą publiczność legendami metalu z lat osiemdziesiątych.

Obleśne kapele Steel Panther

Steel Panther

Jak można się domyślać, stężenie wersów o piciu, narkotykach, a przede wszystkim nieskrępowanym seksie z fankami, osiąga u tych panów stężenie przekraczające nieraz możliwości absorpcji zwykłego człowieka. Weźmy na przykład utwór “Shocker”, traktujący o tym, że wprawiony w ręcznych pieszczotach chłopak zazwyczaj jeden z palców ma brązowy. Dowodem na plugawy sznyt zespołu może być choćby ta pozornie łzawa balladka.

Nieraz jednak seks nie był jednak tylko i wyłącznie obiektem żartu, a zupełnie poważnym “rekwizytem” scenicznym. Tak, jak w przypadku damskiej brytyjskiej formacji Rockbitch, która zasłynęła scenicznymi występami, nadającymi zupełnie nowy sens terminowi “charyzmatyczne”.

Obleśne kapele Rock Bitch

Rockbitch

Wzorem swoich idoli z przedpotopowej space rockowej formacji Hawkwind (dokładnie tej, z której Lemmy Kilmister wyleciał za ćpanie nie tych narkotyków, co trzeba), panie z Rockbitch często pozwalały sobie na to, by ich występy ze zwykłych koncertów rockowych przekształcały się w mariaż pogańskiego rytuału i seksualnej orgii, gdzie na porządku dziennym była nagość, wzajemna stymulacja czy angażowanie do zabawy publiczności. Do anegdoty przeszły występy Rockbitch, kiedy panie zakładały komuś z publiczności dildo z opaską do czoła i nie przerywając grania owo dildo ujeżdżały. I pomyśleć, że przyzwyczailiśmy się do opinii, że ciężko jest naraz grać na gitarze i śpiewać. A spróbujcie grać i śpiewać jednocześnie, ujeżdżając dildo.

Jeszcze dalej szła gotycka formacja Midnight Configuration, w sadomasochizm wkręcona do tego stopnia, że czyniła sobie z niego element występu. Zespół w trakcie występów pozwalał sobie na demonstracje spankingu, czyli chłosty, swobodnie stosował kajdanki, łańcuchy i smycze. Wszystko ku uciesze, a czasem zaskoczeniu publiczności. Podobne praktyki uprawiał też szwedzki projekt ze sceny martial industrial/neofolk, Ordo Rosarius Equilibrio (14 stycznia 2017 zagrają w Łodzi razem z Włochami ze Spiritual Front), którzy nie dosyć, że nagrywali kawałki wprost mówiące o sadomasochizmie, to pozwalali sobie również na klimatyczne sceniczne performansy.

Ilu nie wymienilibyśmy artystów robiących sobie z alkoholu, używek czy seksu znaku firmowego, nikt nie przebije G.G. Allina, nieżyjącego już niestety szaleńca, który poza tym, że znany był z nieumiarkowanego spożycia alkoholu i prochów, dawał najbardziej chyba patologiczne koncerty w historii. Takie, przy których najmocniejsze występy Marilyna Mansona wydają się spokojnym, czy wręcz nudnawym, przedpołudniem w szkółce niedzielnej.

Obleśne kapele  Obleśne kapele G.G. Allin

G.G. Allin

Urodzony jako Jesus Christ Allin i wychowany przez fanatycznie religijnego i znęcającego się nad rodziną ojca, G.G. już od lat szkolnych sprawiał wszelakiej maści problemy. Kiedy zaczął swoją działalność muzyczną, zmieniając towarzyszące mu kapele jak rękawiczki (chyba, że to owe kapele wywalały Allina, sprawiającego zbyt wiele kłopotów), w kategoriach rockowej prowokacji Allin doszedł do ściany. Podczas koncertów samookaleczał się potłuczonymi butelkami, rzucał w publiczność własnym kałem i wymiocinami, zażywał na scenie heroinę, penetrował się mikrofonem i tak dalej.

Do legendy przeszła historia, kiedy Allinowi występ się nie udał, bo… został przesunięty o godzinę, podczas gdy Allin, szykując się do występu, zdążył zażyć pokaźną dawkę środków przeczyszczających. W efekcie zawartości jelit pozbył się jeszcze przed wyjściem na scenę, co późniejszemu koncertowi odebrało niemało… magii. Allin nie doczekał się uznania za życia. Więcej: kiedy przedawkował na imprezie, obecni tam koledzy zamiast zawiadomić pogotowie i policję, przez szereg godzin strzelali sobie z nim selfiaczki. Jakie życie, taka śmierć.

W tym miejscu należałoby dodać, że w naszym skromnym przeglądzie celowo przemilczamy zespoły z okolic grindcore’a, goregrinda czy pornogrinda. Bo to scena poniekąd stuprocentowo zorientowana na szokowanie obrzydlistwem, wspomnieć choćby takich Cannibal Corpse, grających m.in. o kanibalskim uzależnieniu od naskórka pochwy. Żeby jednak grającym ciężej chłopakom oddać choć odrobinę sprawiedliwości, pożegnamy się z Wami uroczym teledyskiem “Bloodfreak” zespołu Necrophagia. Mamy nadzieję, że nie jecie właśnie śniadania, kolacji… że nie jecie czegokolwiek. Miłego oglądania. Sugestie innych rockowych obrzydliwości chętnie przyjmiemy w komentarzach.

Sprawdź także:
WTF movies – 10 filmów dla osób znudzonych grzecznym kinem

Rock and roll praktycznie od początku miał opinię muzyki buntu, a jego luminarze huncwotów, dla których hulaszczy tryb życia był stałą grawitacyjną. Dziś krótki subiektywny przegląd najbardziej niegrzecznych rockowych sztuk. Zapnijcie pasy. Pięćdziesiąt z hakiem lat temu niewinne dziewoje doznawały wypieków, ataków histerii, a wreszcie omdleń, kiedy młody podówczas chłopak z Tupelo w Mississipi wykonywał […]

Obserwuj nas na instagramie:


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →